W miniony wikend odwiedzialam Poland z okazji wesela moich przyjaciol, ehhh, uwielbiam wesela w Polsce :) Oprocz celebracji wydarzenia, ktore raczej (choc nie zawsze) przypisane jest mlodosci, mialam okazje poczuc posrednio obecnosc starszych osob jako opiekunow badz nieobecnych - nocowalam w mieszkaniu, do ktorego powroca jego wiekowi gospodarze, ale podczas naszej obecnosci bylo puste i troche ... tajemnicze.. Ponizej kilka fotozapiskow wlasnie z tego miejsca.
Last weekend I visited Poland - I went to the wedding of my friends, wow! I love Polish weddings!:) Apart from celebration of the event that is rather associated with young age, I had the occasion to feel the presence of the old people as carers or the absent - I slept in an apartment, to which its owners will come back soon, but it was empty at that time and magic a bit... below my photonotes from this place...
Uwielbiam latac. Najbardziej moment startu, kiedy silniki wchodza na najwyzsze obroty, gotuja sie do skoku, kiedy kapitan puszcza hamulce, olbrzym rusza z kopyta, ziemia coraz szybciej ucieka pod kolami, huczy, nabiera predkosci, zeby oderwac sie od pasa i lekkko poszybowac w sina dal... Zawsze jak dziecko przepycham sie do okna, bo za kazdym razem jest inaczej. Nawet jak chmury - to zawsze inne, wschody i zachody slonca - inne, i to co na dole - ziemia w najrozniejszych odslonach. Wlaczam czesto aparat podczas latania i zapisuje te wrazenia, wiec ten post jest pierwszym z serii, ktora bedzie sie pojawiac na lamach tego bloga od czasu do czasu. Kiedy nie robie zdjec to oczywiscie spie, jem i/albo czytam. Lecac 2 dni temu do Warszawy znana i lubiana tania linia otworzylam magazyn pokladowy tejze linii i zauwazylam w nim reklame rozmowek polsko-angielskich. Pojawily sie standardowe teksty typu: "Jeden jezyk nigdy nie wystarcza" czy "Ten pan za wszystko zaplaci". I nagle moj wzrok napotkal to "MOJ PODUSZKOWIEC JEST PELEN WEGORZY". Heee??? Nietrudno wyobrazilam sobie poduszkowiec, ale pelen wegorzy...? I czy ktos w ogole posiada poduszkowce, ktore wypelnia tymi sympatycznymi rybkami...? Czy byl to chwyt reklamowy, czy nie (nazwy firmy nie pamietam), to niezle sie usmialam:))))))
I love flying. The moment of start the most, when engines go high, they are ready to "attack", when the captain releases the breaks and the giant starts, the earth is quicker and quicker under the wheels, the giant roars, quicker and quicker! in order to take off and soar up lightly into the distance... I always - like a child - try to find a place at the window because each time it is different - clouds, sunsets and sunrises and the earth showing itself as in various scenes. I often have my camera in my hand to catch these situations so this post is the first one out of a series to come. When I do not take pics I sleep of course or eat and read. 2 days ago flying to Warsaw I opened a on-board newspaper and found a commercial of Polish-English phrasebook. Some standard phrases appeared like "One language is never enough" and suddenly my eyes met this: "MY HOVERCRAFT IS FULL OF EELS" - he??? I had no problem with imaging a hovercraft but full of eels...?? And - does anyone have a hovercraft to fill it with those friendly little fish..? Was it a commercial trick or not (I do not remember the name of company anyway) I laughed a lot..:))))
New York powraca obserwacja bardzo oczywista - wiezowce. Caly Manhattan i okolice to wielkie, wysokie, ogromne budynki, zaslaniajace slonce, czyniace z ulic sciezki ciemne i ciasne jak w mrowisku. Przytlaczajace to domki i dumne..
New York comes back by very obvious observation - skyscrapers. The whole Manhattan and surroundings is made of big, tall, great buildlings which steal the sun, make the streets small and cramped paths like in a anthill. Overwhelming and proud...
a po calym dniu na dole - piekne widoki z gory
and after the whole day downstairs - wonderful views from the top
Nie bylo mnie troche i zaniedbalam bloga a to wszystko dlatego, ze zycie przyspieszylo na chwile. Slub, Katowice, The Police, przeprowadzka, morze, festiwal filmowy..... ponizej pelna relacja.
I was not here for a moment because life speeded a bit for a couple of weeks. Wedding, Katowice, The Police, moving, the sea, film festival..... below everything attached.
U Lukasza z TAUZENA (osiedle 1000lecia)
At Lukasz' from TAUZEN (vast area of blocks of flats named 1000 years [of the Polish state, in 1966])
Pomnik Sw. Jana *** St. John momument
Chorzow - tam byl koncert Policjanow i tam taka estakada przecina i zaburza kompletnie charakter malego ryneczku - niewiarygodne...
CHORZOW - this is where The Police played and where there is such a "road to heaven" totally destroying the ambiance of small market - incredible....
Jest tez wielki park na granicy Katowic i Chorzowa - piekne, zielone i swieze miejsce. Kompletnie wpoprzek moich stereotypow nt. czarnych Katowic i Slaska.
There is also big parc between Katowice and Chorzow - beautiful, green and fresh place, going completely against my expectations of black Katowice and Slask (the most industrialised region, with many mines and heavy industries).
Nawet plaze maja :) *** they even have the beach:)
i zyrafe! *** and giraffe
Potem byla przeprowadzka - takie oto pozegnanie mialam na starych smieciach a takie oto widoki mam na nowych.
Then I moved - sunny faraway and views form the new place
I w koncu troche sie zmeczywszy intensywnoscia zycia pojechalam nad morze.
And finally I felt a bit tired and went to the seaside
Na koniec tych harcow przypomnialam sobie, jaki samochod sobie kiedys kupie, ktorym przejade albo Azje albo obydwie Ameryki. HOUGH!
At the end of those happy days I recalled myself what kind of a car I will buy one day to go through all Asia or through both Americas. HOUGH!
